top of page

~ objawienie ~

Zobaczyłam Cię dzisiaj, Jezu! W biały dzień. Pośród drzew wiosennie zielonych.Pośród ptaków, pszczół, motyli...
Widziałam Cię dzisiaj, Jezu! Nad wodą coraz cieplejszą. Pomiędzy promieniami słonecznego popołudnia.
Ujrzałam Cię dzisiaj, Jezu. Siedziałam na schodkach przy tamie. Trzymałam w dłoni różaniec, w ciszy, bo jeszcze dużo czasu musi minąć, zanim nauczę się modlić.
Rozglądałam się wokół. Słuchałam trzepotu skrzydeł gołębi...
Ujrzałam Cię wtedy, Jezu. Łowiłeś ryby na drugim brzegu. Rzuciełeś spojrzenie w moją stronę... a ja? Spuściłam wzrok. Nie lubię, gdy ktoś mi się przygląda. Ścisnęłam mocniej różaniec. Matko, naucz mnie cierpliwie przesuwać paciorki!...
Trwałam w milczeniu jeszcze kilka minut.
Wtedy znów ujrzałam Cię, Jezu! Jechałeś na rowerze. Z torbą  na plecach. Uśmiechnąłeś
się do wróbli, by posłusznie zeszły z drogi... Ścisnęłam mocniej różaniec.
Matko, naucz mnie znosić obecność innych ludzi!...
Wstałam. Weszłam na tamę i przystanęłam na chwilę, by spojrzeć   w taflę
zatrzymanej wody. 
Wtedy ponownie Cię ujrzałam. Płynąłeś łódką, by sprawdzić, czy tama nie jest uszkodzona. Podniosłeś głowę i spojrzałeś na mnie... a ja? Cofnęłam się prędko, by nie można mnie było ujrzeć z dołu. Ścisnęłam różaniec. Matko, naucz mnie zachowywać równowagę pomimo
tylu spojrzeń!...
Postanowiłam wrócić do Domu w Dolinie. Przeszłam przez most, zeszłam po schodkach
w bujną trawę i...
Znowu Cię zobaczyłam, Jezu! Wyszedłeś z psem na spacer. Pogłaskałeś go, szepnąłeś
mu coś do kudłatego ucha i odpiąłeś smycz, by mógł poczuć nieco wolności. Mijając mnie, spojrzałeś mi prosto w oczy. Usmiechnęłam się z grzeczności i przyspieszyłam kroku. Ścisnęłam mocno różaniec. Matko, przecież Świat nie jest tylko dla mnie! Wciąż uciekam od spojrzeń, lecz im bardziej ukrywam się przed ludźmi, tym częściej ich spotykam.

Im bardziej oddalam się od Ciebie, tym częściej pojawiasz się na mojej drodze?
Dziś rano też Cię widziałam. Przechodziłeś ścieżką obok mojego Domu.
Właśnie wychodziłam. Spostrzegłeś mnie i przywitałeś się po sąsiedzku... a ja?
Mruknęłam ponuro "dzień dobry" i poszłam w swoją stronę...
Teraz pukasz do moich drzwi. Pewnie przyszedłeś pożyczyć szklankę cukru. Postanowiłeś upiec placek, a już późno, więc  nie można nic kupić. "Chwileczkę" - krzyknęłam, żebyś
nie odszedł, póki nie otworzę. Pobiegłam do szafy i wyjęłam różaniec z kieszeni płaszcza. Ścisnęłam go mocno. Matko, Naucz mnie gościnności!...
Otworzyłam Ci drzwi... a Ty? Stałeś z uśmiechem na twarzy.
"Wejdź, proszę" - powiedziałam i sięgnęłam po czajnik. Usiadłeś na krześle. Położyłeś szklankę na stole. Podeszłam, by nasypać do niej cukru... Ciągle się uśmiechałeś. Wypiłeś herbatę, podziękowałeś za cukier, mówiąc, że oddasz "przy okazji". I wyszedłeś. Zamykając za Tobą drzwi, ścisnęłam w dłoni różaniec. Jezu, dziękuję... że nie jestem sama. Dziękuję... że jestem potrzebna. Beze mnie nie wyszłoby ciasto...
Lecz...
Czego chciałeś ode mnie,  gdy łowiłeś ryby? Czego chciałeś, gdy mijałeś mnie na rowerze? Czego chciałeś ode mnie, gdy spotkałam Cię z psem na spacerze?
Chciałeś nauczyć mnie cierpliwie przesuwać paciorki różańca. Chciałeś nauczyć mnie znosić obecność innych ludzi, bo w każdym człowieku Ty jesteś. Chciałeś nauczyć mnie zachowywać równowagę pomimo tylu spojrzeń, którymi Ty na mnie patrzysz.
Dałeś mi do zrozumienia, że świat nie jest tylko dla mnie...
Z całych sił ścisnęłąm w dłoni różaniec - Twoja Matka mi Ciebie przysłała!!!

bottom of page