top of page

~ na rozwidleniu ~

Ogarek mam. I ogieÅ„. I Å›wiatÅ‚o... Stanęłam na rozdrożu. ZapaliÅ‚am Å›wiecÄ™... Dróg wiele przede mnÄ…. Za mnÄ… spalone mosty. WokóÅ‚ ani jednej przycumowanej Å‚odzi. O powrotach nie ma mowy, chyba żeby rzucić siÄ™ wpÅ‚aw... Na pewnÄ… Å›mierć. Nurt tej rzeki, nad którÄ… przeszÅ‚am, jest zbyt rwÄ…cy, by przeżyć...
I wirów mnóstwo. Meandrów, zakoli i mielizn... 
MuszÄ™ iść naprzód! 
Ta Å›cieżka po lewej... Urocza, maki kwitnÄ… i zawilce... Ale gaÅ‚Ä™zie na niÄ… poprzewracaÅ‚ wiatr. Ostre, wysokie, obroÅ›niÄ™te mchem... Nie przedrÄ™ siÄ™, choćbym chciaÅ‚a. Nie mam ostrych narzÄ™dzi, z wyjÄ…tkiem jÄ™zyka, ale ten, choć tnie jak miecz, gaÅ‚Ä™ziom rady nie da. O, tam na wprost! Droga szeroka, polna, ale ubita już. I prosta. Czasem tylko jakiÅ› chwast wyroÅ›nie poÅ›rodku. Ale zdeptać można, albo wyrwać... Ale tam, po prawej, jakby Å›cieżka siÄ™ wyÅ‚ania... Tam w zaroÅ›lach! Strumyk pÅ‚ynie. Przezroczysta górska woda kusi, by ugasić pragnienie. Zwijam dÅ‚onie w pÄ™k i nabieram wody. W usta. PójdÄ™ tÄ™dy. Kamyki, kamienie, gÅ‚azy... To nic! Tu strumieÅ„ pÅ‚ynie. WzdÅ‚uż Å›cieżki. Czasem siÄ™ schowa, oddali na metr, dwa, trzy... by za chwilÄ™ znów pÅ‚ynąć wartko przy wÄ…skiej dróźce. Przy mojej dróżce! Zawsze bÄ™dÄ™ mogÅ‚a ugasić pragnienie.
Ale tych kamieni jakby wiÄ™cej... O, a dalej krzew dzikiej róży! Mojej ulubionej... Przecudnej jesiennej roÅ›liny... KÅ‚uje w palce, stopy rani, ale jakiż jest piÄ™kny! Och, żeby tak farby mieć i pÄ™dzel... Albo pastele... SÄ… też jabÅ‚onie peÅ‚ne soczystych owoców... Potknęłam siÄ™! BolÄ… mnie stopy. Znów pokÅ‚uÅ‚am siÄ™
o gaÅ‚Ä…zki dzikich róż... Siadam na chwilÄ™ przy przydrożnej kapliczce.
Boże  mój drogi, co to za Å›cieżka?? Bolesna, ale piÄ™kna! Jakież cudne widoki
po drodze! Konie na polanie... TÄ™cza nad chmurami... Lasy, gaje cieniste, Å‚Ä…ki... Pola rzepaku... I kukurydzy. Strachy na wróble z ogromnymi oczami, ale nieruchome zupeÅ‚nie. Z daleka ich oczy nie sÄ… aż tak przerażajÄ…ce,
gdy trzymam się ścieżki, nie wychodzę w pole... Zmyję w strumieniu krew
od kolców róż, napijÄ™ siÄ™ i pójdÄ™ dalej...
TÄ… drogÄ…. Bo wiedzie do źródÅ‚a!

bottom of page