
Dolina Melancholii
~ maleńki domek nieopodal lasu ~
Wczesny wieczór, choć pochmurny, to jeszcze jasny i ciepły... Jeden z tych z końca lata, gdy jesień już pachnie dymem, lecz liście jeszcze ostatkiem sił pragną uratować swą zieleń...
Wyszłam, by przespacerować się z dala od domów w Dolinie. Nad rzeką Szemrzą, tam gdzie jej bieg zamienia się w krętą błękitną wstążkę, nieopodal lasu, jest wąska ścieżka. Wiosną i latem kwitną wzdłuż niej rozmaite kwiaty, żółte, fioletowe, czerwone... Jesienią dębowe liście zamieniają ją w purpurowo-złotą nić, a zimą nie widać jej wcale, gdy zastygnie pod śniegiem...
Spacerowałam dziś tam i zbierałam żołędzie. Natknęłam się na nieznajomą, starszą kobietę, która szukała szyszek na opał. Miała uzbierane już dwa pełne kosze, nowe wkładała do chusty. Spojrzała na mnie i jakby się przestarszyła. Przywitałam się grzecznie, odpowiedziała mi uśmiechem poprzecinanym zmarszczkami. Wyciagnęłam dłoń i przedstawiłam się, a ona zaprosiła mnie na podwieczorek.
Mieszka przy końcu ścieżki pod lasem, w maleńkim murowanym domku
z czerwonymi dachówkami. W jej ogrodzie rośnie trawa i drzewa owocowe. Jest
też stara zardzewiała huśtawka, na której bawiła się w dzieciństwie.
Słyszałam o tym domu. Ludzie mówią, że stoi daleko od innych, bo nikt nie chciał przy nim budować swojego. Mąż właścicielki umarł dawno temu, dzieci odeszły
do wielkiego świata... Nikt nie chciał znać tej kobiety, lecz ona i tak każdego kiedyś odwiedziła, lub dopiero odwiedzi. Taki ma zwyczaj. Opowiedziała mi o nim, gdy siedziałyśmy w jej kuchni przy stole, jedząc marynowane borowiki i popijając herbatą z konfiturami malinowymi.
Na piecu wisiały korale suszonych grzybów: maślaków, prawdziwków, podgrzybków, kurek... Powiedziała mi, że kocha jesień. (Zupełnie tak, jak ja!) Gdy mówiła,
jej cienkie, wysuszone usta układały się w łagodny łuk uśmiechu. Jej twarz, pokryta siecią zmarszczek, niczym pajęczyną utkaną przez pająka czasu, zdawała się promienieć wiekową radością życia. Tylko oczy, zatopione w pajęczynie powiek, nie straciły młodzieńczego blasku. Wciąż patrzyły na mnie wyszlifowanym radosnym węgielkiem... Gdy dolewała mi herbaty z zabytkowego popękanego imbryka, jej drobne dłonie wydawały się starsze, niż ten imbryk. I jeszcze bardziej kruche... Miała na sobie czarną sukienkę, a na głowie całkiem siwe włosy, spięte
w kok z warkocza. Wyglądała pięknie, gdy usiadła w bujanym fotelu i wpatrywała się w ogień dogasający w kominku...
Spytałam, dlaczego ludzie od niej stronią. Popatrzyła na mnie tylko, ogromnie zdziwiona moim pytaniem. Podniosła włóczkę z drewnianej podłogi i zaczęła robić na drutach... Wtedy zrozumiałam. Ludzie trzymają się od niej z daleka dopóki jest to możliwe. Wiedzą dobrze, że od niej nie ma ucieczki. Nielicznym się to udało. Odeszli w młodym wieku i nigdy jej nie spotkali... Nawet ci, którzy zdążyli
ją poznać, boją się jej, chociaż potrafi być miła. Wystarczy przyjrzeć się jej dokładnie, by dostrzec piękno w tej kruchej postaci. Wystarczy się z nią zaprzyjaźnić, by poczuć ciepło płynące z jej domu i zatopić się w przepięknych barwach jesieni... Jesieni życia.
W maleńkim domku nieopodal lasu mieszka stara kobieta. Odrzucona. Niekochana. Niepotrzebna.
W maleńkim domku nieopodal lasu mieszka kobieta, która uwielbia złotą jesień. Zbiera grzyby i pali w piecu suchymi szyszkami, by dać ciepło pustym ścianom,
bo tylko one zdają się jej potrzebować, by nie pękać z zimna, gdy nadejdą mrozy...
W maleńkim domku nieopodal lasu mieszka kobieta, piękna, pomimo swojego niemłodego już wieku. Piękna, bo szczęśliwa, że przeżyła już wszystko, co było jej pisane. I nawet jeśli czegoś żałuje, nie martwi się tym, bo za poźno już, by zaprzątać sobie głowę takimi głupstwami! Ma teraz mnóstwo wolnego czasu, może robić, co tylko zechce!...
Jest kilku mieszkańców, którzy ją odwiedzają. Polubili ją. Wiele ich łączy. Samotność przychodzi popołudniami, kiedy dni są bardzo długie, Smutek lubi zaglądać do niej wieczorem. Monotonia odwiedza ją codziennie rano. Nieraz puka do niej Ból, ale ona nie otwiera mu drzwi, a jeśli wkradnie się przez uchylone okno, posiedzi chwilkę i odejdzie, gdy zauważy, że przeszkadza... Czasem przyjdzie Śmierć, ale ta nie mieszka w Dolinie. Ona nigdzie nie ma swojego miejsca. Włóczy się od domu do domu, zagląda nieproszona, choć zdarza się, że i ją czasem ktoś zaprosi na chwilę...
W maleńkim domku nieopodal lasu mieszka kobieta, do której coraz częściej przychodzi Radość. Zagląda przez okienko do kuchni albo zakrada się do pokoju przez taras... Nadzieja bywa rzadko, za daleko mieszka, jednak czasem zajdzie, by szare ściany odmalować na zielono...
W maleńkim domku nieopodal lasu mieszka kobieta, która wieczorami modli się,
by poznać każdego z mieszkańców. Lepiej najpierw zaprzyjaźnić się z nią, niż
ze Śmiercią, bo ona potrafi przygotować każdego na jej przyjście...
W maleńkim domku nieopodal lasu mieszka Starość.