top of page

~ cmentarz w Dolinie ~

Na poÅ‚udniowy-wschód od Domu w Dolinie, u podnóża niewysokich gór, Gór Listopadowych, znajduje siÄ™ cmentarz.
Uwielbiam odwiedzać to miejsce! Smutne, ciche, lecz... peÅ‚ne życia. Tak, peÅ‚ne życia! Tak, jak peÅ‚ny życia może być dom, gdy mieszkaÅ„cy już Å›piÄ…. Przecież majÄ… sny, majÄ… marzenia, troski i radoÅ›ci... A tu, na Cmentarzu Dolinnym, każda tablica potrafi wiele powiedzieć o tym, kto pod niÄ… Å›pi... 

PoszÅ‚am dziÅ› tam, by zanieść Å›wieże kwiaty bliskiej mi osobie. Zza brÄ…zowego pnia zieleniejÄ…cego drzewa obserwowaÅ‚ mnie jeż. PrzytuptaÅ‚ tu z pobliskiego lasu. Swoim spokojnym spojrzeniem daÅ‚ mi do zrozumienia, że lubi tutejszÄ… ciszÄ™... PrzebiegÅ‚ obok tajemniczej tablicy. Å»adna inna nie potrafi wyrażać bólu po stracie kogoÅ›, tak jak ta. Jej ogromne litery ukÅ‚adajÄ… siÄ™ w jeden tylko napis - "AGATKA"... obok prosty krzyżyk, wyryty w wielkim cierpieniu... Jedno imiÄ™, bez dat, bez zbÄ™dnych sÅ‚ów, a mówi wszystko o maÅ‚ej nieznajomej. ByÅ‚a oczkiem w gÅ‚owie caÅ‚ej rodziny. Rozpieszczana przez babciÄ™, uwielbiana przez dziadka. Tato pewnie nie raz krzyczaÅ‚ na niÄ…, gdy zdarzaÅ‚o jej siÄ™ być nieposÅ‚usznÄ…, lecz zaraz potem Å‚agodnie staraÅ‚ siÄ™ wytÅ‚umaczyć córeczce, że to dla jej dobra... W niedziele mama zabieraÅ‚a AgatkÄ™ do rynku na lody. MaÅ‚a bawiÅ‚a siÄ™ drewnianym wiatraczkiem, z radoÅ›ciÄ… patrzÄ…c jak różnobarwne skrzydÅ‚a zlewajÄ… siÄ™ w jeden kolor... Późnym latem dziewczynka zbieraÅ‚a jabÅ‚ka w babcinym sadzie, wieczorami siadywaÅ‚a na kolanach dziadka, na rozhuÅ›tanym bujaku... CaÅ‚Ä… miÅ‚ość, której doÅ›wiadczyÅ‚a, zabraÅ‚a ze sobÄ…. Teraz patrzy z góry na maleÅ„ki grób z jej imieniem i radoÅ›nie czeka aż wszyscy siÄ™ znowu spotkajÄ…...

SpacerowaÅ‚am dziÅ› innÄ… Å›cieżkÄ… niż zwykle. Dawno już nie widziaÅ‚am tych pomników. Czas tak bardzo je rozjaÅ›niÅ‚. PozacieraÅ‚y siÄ™ niektóre imiona...
Pod mÅ‚odÄ… brzózkÄ… spoczywa starszy pan. ByÅ‚ samotny na tym Å›wiecie. UÅ›miechaÅ‚ siÄ™ zawsze, gdy mnie spotkaÅ‚. W zadziwiajÄ…cy sposób zdejmowaÅ‚ kapelusz, gdy siÄ™ kÅ‚aniaÅ‚! Najpierw powoli unosiÅ‚ go ponad siwÄ… gÅ‚owÄ™, by później szarmancko odrzucić rÄ™kÄ™ za siebie. Gdy zdarzaÅ‚o mi siÄ™ przechodzić obok jego domu, widziaÅ‚am, jak siedzi w fotelu na werandzie i pali fajkÄ™. Zawiadacko mrugaÅ‚ okiem, żeby przesÅ‚ać mi sÄ…siedzkie pozdrowienie... Jego ogromna sympatia do wszystkich mieszkaÅ„ców Doliny pozostaÅ‚a wsród nas... a on czeka, wraz z AgatkÄ…, by znów radoÅ›nie ukÅ‚onić siÄ™ sÄ…siadom...

Dwie Å›cieżki dalej jest bardzo piÄ™kny pomnik. Marmur lÅ›ni w promieniach sÅ‚oÅ„ca, wpadajÄ…cych przez bujne korony wysokich drzew... To pomnik kobiety. CaÅ‚kiem mÅ‚odej jeszcze. Jej syn jest marynarzem, lecz czÄ™sto tu wraca, by zapalić Å›wieczkÄ™, posprzÄ…tać liÅ›cie i ogrzać powietrze modlitwÄ…... Na pewno pamiÄ™ta piÄ™kny, sÅ‚oneczny dzieÅ„, kiedy to mama zabraÅ‚a go na spacer do lasu. ZbieraÅ‚a razem z nim szyszki, patyki, odÅ‚amane fragmenty kory. Wieczorem pomagaÅ‚a mu zrobić z nich Å‚ódki, które puszczali na taflÄ™ jeziora... Przed snem Å›piewaÅ‚a mu koÅ‚ysanki. Rano jej strudzone rÄ™ce przygotowywaÅ‚y wspólne Å›niadanie... Nigdy nie karciÅ‚a syna. UważaÅ‚a, że to zadanie ojca. ByÅ‚a caÅ‚ym Å›wiatem tego malca, jego ucieczkÄ… od zÅ‚a i okrutnego życia, w które wkraczaÅ‚. Jego miÅ‚ość do niej powÄ™drowaÅ‚a wraz z niÄ…. Teraz ona spoglÄ…da na DolinÄ™ i czuje ciepÅ‚o Å›wiecy, pÅ‚ynÄ…ce z tego piÄ™knego miejsca pod Górami Listopadowymi... Szczęśliwa, że syn uÅ‚ożyÅ‚ sobie życie, czeka teraz, by kiedyÅ› usÅ‚yszeć od niego wszystkie morskie opowieÅ›ci...

ÅšcieżkÄ… cmentarnÄ… przebiegÅ‚a wiewiórka. TrzymaÅ‚a w Å‚apkach oszeszka. ObrzuciÅ‚a mnie migdaÅ‚owym spojrzeniem i powÄ™drowaÅ‚a w stronÄ™ drewnianego krzyża. Przystanęła tam na chwilÄ™, zupeÅ‚nie tak, jakby chciaÅ‚a coÅ› powiedzieć, mimo że nie potrafi... PodeszÅ‚am bliżej. Pod krzyżem widniaÅ‚a maleÅ„ka miedziana tabliczka. Na niej imiÄ™, nazwisko i ledwo dostrzegalny po latach dopisek - "weterynarz". Nie znaÅ‚am go, ale opowiadano mi, jak bardzo kochaÅ‚ zwierzÄ™ta. W chwilach wolnych od pracy chodziÅ‚ do lasu i sypaÅ‚ orzechy dla wiewiórek. ZimÄ… zanosiÅ‚ siano do leÅ›niczówki, żeby sarny nie cierpiaÅ‚y z gÅ‚odu... Codziennie wystawiaÅ‚ miskÄ™ mleka przed drzwi, by żaden bezpaÅ„ski kot nie chadzaÅ‚ spragniony...
Teraz Å›mieje siÄ™, patrzÄ…c z góry, jak kot przegoniÅ‚ wiewiórkÄ™, podrapaÅ‚ siÄ™ o miedzianÄ… tabliczkÄ™ i spokojnie usiadÅ‚, zawijajÄ…c ogon na znak, że ma czas...

Kiedy doszÅ‚am do miejsca, w którym spoczywa mój przyjaciel, spostrzegÅ‚am, że ktoÅ› byÅ‚ tu przede mnÄ…. PaliÅ‚a siÄ™ Å›wieca. Ciekawe, któż to mógÅ‚ być... SÄ…dziÅ‚am, że wszystko o nim wiem. Jednak, nawet teraz, po tylu latach bez niego, w miejscu zadumy, dowiadujÄ™ siÄ™ czegoÅ› nowego. Kim byÅ‚a dla niego osoba, która tu przyszÅ‚a? Może ktoÅ› z rodziny?... Może ktoÅ›, kogo darzyÅ‚ nieodwzajemnionym dotÄ…d uczuciem?... Może... Ech, niech pozostanie to jego tajemnicÄ…!

Zdarza siÄ™, że ci, co odeszli, nadal skrywajÄ… coÅ› przed nami. CaÅ‚e ich życie, to, o którym wiemy i to, z którego nie chcieli nam siÄ™ zwierzać, zawarte jest w cmentarnych tablicach...
Warto tu przyjść i w smutnych literach próbować odszukać ogromnÄ…, nieÅ›miertelnÄ… miÅ‚ość...

bottom of page